„Orawa” wieńczy cykl kompozycji
Wojciecha Kilara, powstałych z inspiracji folklorem góralskim. Od pierwszego wykonania w Zakopanem w roku 1986 stała się przebojem sal koncertowych, zachwycając żywiołowością, energią i temperamentem. W jednej z rozmów kompozytor wspomniał, że marzył o stworzeniu utworu zainspirowanego góralską kapelą i zrealizował to właśnie w
„Orawie”: Jest to właściwie utwór na zwielokrotnioną kapelę i zarazem jeden z rzadkich przykładów, kiedy byłem ze swojej pracy zadowolony.
Po czternastu latach od spektakularnej premiery koncertu fortepianowego nr 1 w 2011 roku
Wojciech Kilar skomponował swój drugi koncert na ten instrument. Utwór przeznaczony został na fortepian, orkiestrę smyczkową i perkusję. Jest to dzieło czteroczęściowe o skontrastowanych ogniwach:
- Largo funebre
- Allegro tempestoso
- Larghetto riflessivo
- Allegro vivace.
Kompozycję rozpoczyna powolny, medytacyjny wstęp, imitujący bicie dzwonów, wprowadzający pogrzebowy charakter. Podobnie refleksyjna jest część trzecia, natomiast w opozycji do nich żywiołowe i dynamiczne są części druga i czwarta. Indywidualny język muzyczny kompozytora jest tu bez trudu rozpoznawalny. Materiał muzyczny – jak w poprzednich utworach – jest mocno ograniczony do niezbędnego minimum. W utworze występują cechy typowe dla muzyki Kilara, takie jak powtarzalność motywów i fraz muzycznych oraz długie płaszczyzny harmoniczno-fakturalne wprowadzające statyczność przepływu czasu muzycznego.
Wojciech Kilar jest ponadto jednym z najwybitniejszych kompozytorów muzyki filmowej. Napisał ścieżki dźwiękowe do ponad 160 filmów. Współpracował z wieloma reżyserami, m.in. z Andrzejem Wajdą, Kazimierzem Kutzem, Krzysztofem Zanussim, Krzysztofem Kieślowskim i Romanem Polańskim. Uważał, że nie ma współczesnego człowieka, który nie byłby wiele razy w kinie i który właśnie stale nie oglądałby filmów, jeśli nie w kinie, to przez lenistwo w telewizji lub na wideo. Słusznie twierdzi, że jest to najbardziej rozpowszechniony współcześnie rodzaj sztuki, a film budzi zainteresowanie dzięki swojej różnorodności gatunkowej. Światową sławę przyniosła Kilarowi muzyka napisana w roku 1992 do filmu Dracula w reżyserii Francisa Forda Coppoli.
Ciekawą anegdotę związaną z „Draculą” opowiedział Krzysztof Zanussi, wspominając, że gdy Kilar przyjechał do Coppoli i przywiózł nuty ścieżki dźwiękowej do „Draculi”, spotkał się przed nagraniem z redaktorami muzycznymi. I padło z ich strony pytanie, czy on aby sam to wszystko zinstrumentował? W podtekście przypomnieć im się musiały przygody różnych piosenkarzy, co to nut nie znają, a jakąś muzykę niby piszą. Amerykańscy redaktorzy muzyczni przyzwyczajeni są do tego, że przychodzi kompozytor, wystukuje melodię na fortepianie, a potem przychodzi rzemieślnik, który zna się na instrumentach, na orkiestrze i całą kompozycję rozpisuje na instrumenty. I Wojtek na początku został właśnie tak potraktowany. Wojtek zareagował, jak powiadał, z ogromnym oburzeniem: „Przecież ja jestem kompozytorem, więc sam instrumentuję, to integralna część mojej pracy”. A redaktor odpowiedział ze smutkiem: „No, bo wie pan, tu jest dodatkowych kilkadziesiąt tysięcy dolarów do wzięcia za instrumentację, to czy pan nie chce, żeby to panu wypłacić?”. I wówczas Wojtek wielkim głosem zakrzyknął: „Ależ oczywiście” – bo zrozumiał, że to nie o honor idzie, tylko o pieniądze! (źródło: Maria Malatyńska i Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz Scherzo dla Wojciecha Kilara).