Czy to możliwe, że jeden z najsłynniejszych koncertów wiolonczelowych w dziejach muzyki stworzył kompozytor, który… nie lubił wiolonczeli? Tak, to prawda! Antonin Dvořák (1841-1904) nie miał zbyt pochlebnej opinii o tym instrumencie. To piękny instrument, ale jego miejsce jest w orkiestrze lub w kameralistyce, na instrument solowy się nie nadaje – mówił (o, zgrozo!) swoim studentom tuż po objęciu stanowiska dyrektora Narodowego Konserwatorium w Nowym Jorku. Uważał tak aż do 1894 roku, kiedy zmieniło się wszystko.
Dvořák uczestniczył w koncercie Victora Herberta, znakomitego amerykańskiego wiolonczelisty i kompozytora, który z towarzyszeniem Orkiestry Filharmonii Nowojorskiej prowadził premierę swojego własnego koncertu wiolonczelowego. Dvořák wprost nie mógł uwierzyć własnym uszom. Nie miałem pojęcia, że wiolonczela może tak brzmieć - powiedział, a po koncercie entuzjastycznie wyściskał Herberta. Tak wyglądały początki Koncertu wiolonczelowego h-moll op. 104 autorstwa wielkiego czeskiego kompozytora, który do jego pisania zasiadł kilka miesięcy później po tym, jak przekonał się do wiolonczeli jako instrumentu solowego. Ten słynący z niezwykłej liryczności, romantyczności i poetyckości utwór jest hołdem Dvořáka dla niespełnionej miłości z lat młodości – Josefiny (która, dodajmy, okrutnym zrządzeniem losu została jego szwagierką). Podczas pracy nad koncertem, kompozytor dowiedział się, o jej ciężkiej, śmiertelnej chorobie. Odżyły dawne uczucia, a w koncercie (w II części) pojawił się temat pieśni Lasst mich allein – ulubionej pieśni Josefiny. Koncert wiolonczelowy Dvořáka szybko zyskał światową sławę i podbił serca słuchaczy. Sam Johannes Brahms mówił o nim: Gdybym wiedział, że wiolonczela jest zdolna do takich rzeczy, sam bym napisał ten koncert. Tego wieczoru partię solową w tym wielkim utworze wykona dla Państwa znakomity polski wiolonczelista Rafał Kwiatkowski – laureat pierwszych nagród na międzynarodowych konkursach, m.in. w Nowym Jorku, Baltimore, Lipsku czy Lubljanie, a także Paszportu „Polityki”, czterech Fryderyków, medalu Magna cum Laude oraz nagrody Fundacji Kultury Polskiej.
Drugą część wieczoru wypełni tymczasem utwór nie mniej wielki, należący bezwzględnie do żelaznego kanonu muzyki poważnej – Symfonia nr 1 c-moll op. 68 Johannesa Brahmsa (1833-1897). Ten wielki niemiecki kompozytor, wspominał, że jej napisanie zajęło mu aż czternaście lat (a niektórzy twierdzą, że nawet dwadzieścia), bo przez cały czas słyszał za sobą kroki Beethovena. Istotnie, utwór ten niemalże natychmiast okrzyknięto „X Symfonią Beethovena”, bo też jej związek ze spuścizną Beethovena jest wyraźny. Brahms twórczo nawiązuje tu do głównego tematu finału IX Symfonii Beethovena (w ostatniej części) oraz do rytmu z jego III Symfonii Eroica (w pierwszej części). Te wyraźne inspiracje są hołdem złożonym wielkiemu poprzednikowi, z którym Brahms stara się tu nawiązać swoisty muzyczny dialog. Należy mieć jednak na uwadze, że Symfonia nr 1 Brahmsa to dzieło bardzo indywidualne o epickim rozmachu, którym kompozytor wpisywał się na listę kontynuatorów wielkiej niemieckiej tradycji klasycznej, tuż obok Bacha, Mozarta, Haydna i Beethovena.
Wieczór rozpocznie się tymczasem Uwerturą do opery Euryanthe Carla Marii von Webera (1786-1826) – twórcy niemieckiej opery romantycznej. Opera Euryanthe to wielka „opera heroiczna”, jak określał ją sam kompozytor. Jej fabuła jest jednak tak zawiła, że dziś rzadko się ją wystawia (nie pada tu ani jedno mówione słowo), a szkoda, bo to naprawdę wspaniała muzyka, którą wysoko cenili tacy giganci jak chociażby Beethoven czy Wagner.
Wszystkie te niezwykłe utwory wykona dla Państwa tego wieczoru Orkiestra Symfoniczna Filharmonii w Szczecinie pod batutą maestry Marii Sydor.
Mecenasem Roku 2023 jest PGE Polska Grupa Energetyczna.
Mecenas roku 2023
SZCZEGÓŁY
DVORÁK | BRAHMS
24-11-2023 19:00
Sala symfonicznaFilharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie
ul. Małopolska 48
70-515 Szczecin