Światowej sławy pianistka i jeden z najpiękniejszych koncertów fortepianowych doby romantycznej – oto nasza propozycja na kolejny piątek z klasyką w najlepszym wydaniu. Tego wieczoru wystąpi przed Państwem Zee Zee (Zhang Zuo) – mistrzyni klawiatury nagrywająca dla najbardziej prestiżowych wytwórni muzycznych (Decca i Deutsche Grammophon), która regularnie gości w najważniejszych salach koncertowych świata oraz współpracuje z takimi dyrygentami jak: Marin Alsop, Charles Dutoit czy Paavo Järvi.
Na naszej scenie artystka zaprezentuje się w słynnym i uwielbianym przez melomanów Koncercie fortepianowym a-moll op. 54 Roberta Schumanna (1810-1856). Niemiecki kompozytor jest postacią tragiczną w świecie pianistyki. Jego marzenie o karierze wirtuoza skończyło się bolesnym rozczarowaniem, gdy mechaniczne urządzenie mające pomóc mu rozciągnąć palce trwale uszkodziło jeden z nich. Schumann nie był więc w stanie wykonywać swoich utworów samodzielnie, jak czynili to chociażby inni wielcy jego czasów – Chopin i Liszt. Szczęście w nieszczęściu: Schumann poślubił bodaj najwybitniejszą ówczesną pianistkę – Klarę – która premierowała ze znakomitym skutkiem wiele z jego dzieł. Choć uporczywie namawiany przez żonę do napisania koncertu fortepianowego, Schumann pozostawał niechętny. Kompozytor żywił swoistą niechęć do tego typu utworów, które aż nazbyt często w jego czasach były narzędziami służącymi do wirtuozowskich popisów solistów. Oddzielenie fortepianu od orkiestry już od jakiegoś czasu stało się faktem – pisał w jednym z esejów. – Musimy poczekać na geniusza, który w nowszy i doskonalszy sposób pokaże nam, jak można połączyć orkiestrę i fortepian, jak dominujący na klawiaturze solista może ujawnić bogactwo swego instrumentu i swojego kunsztu, podczas gdy orkiestra, nie będąc już tylko zwykłym widzem, może dołożyć doń kolejne barwy i odcienie. Tym wyczekiwanym geniuszem okazał się on sam. I choć osiągnięcie ideału zajęło Schumannowi kilka lat, to efekt był oszałamiający. Powstał koncert, który śmiało można nazwać „symfonicznym”. Zarówno solistę, jak i orkiestrę łączy tu bowiem wspólny cel i wspólna do niego droga. I choć ten jedyny w dorobku Schumanna koncert fortepianowy pozbawiony jest wirtuozowskiego blichtru, jest on po dziś dzień jednym z najczęściej wykonywanych i słuchanych koncertów fortepianowych w historii.
Ale to nie będzie jedyny utwór, który tego wieczoru zabrzmi w złotej sali. W programie znalazł się także Poemat symfoniczny Na łonie przyrody wielkiego czeskiego kompozytora Antonína Dvořáka (1841-1904). Dzieło oddaje fascynację naturą, z której tak słynął Dvořák i z której nieustannie czerpał inspirację.
Koncert zakończy zaś Symfonia nr 4 innego czeskiego twórcy, Bohuslava Martinů (1890-1959). Należał on do grona czołowych twórców muzyki XX wieku, ale zanim napisał swoją pierwszą symfonię, miał już na koncie blisko 300 innych utworów.
Choć Martinu był twórcą kosmopolitycznym i bardzo europejskim, był jednak także głęboko zrośnięty ze specyficznie czeskim dziedzictwem muzycznym Smetany, Dvořáka i Janáčka. 1945 rok, w którym rozpoczął pracę nad Symfonią nr 4, był rokiem przełomu. Kompozytor ukończył pracę nad nią latem tego samego roku. Utwór składa się z czterech części i wyrasta z jednego motywu. W części pierwszej słyszymy naprzemiennie materiał liryczny i rytmiczny. Część druga zbudowana jest natomiast wokół wiodącej melodii w stylu Dvořáka. W wolnej części trzeciej dominują smyczki z krótkimi, choć pięknymi fragmentami granymi na instrumentach dętych drewnianych. Finał jest z kolei energiczną przeróbką wcześniejszego materiału i kończy się żywym brzmieniem całej orkiestry.
Swoja IV Symfonię kompozytor zadedykował swoim przyjaciołom Helenie i Williamowi Zieglerom, a jej prawykonanie odbyło się 30 listopada 1945 roku w Akademii Muzycznej w Filadelfii. Grała Philadelphia Orchestra pod batutą samego Eugene'a Ormandy'ego.
Fragment Koncertu fortepianowego Schumanna w wykonaniu Mitsuko Uchida oraz Berliner Philharmoniker pod batutą Simona Rattle'a: