Bartłomiej Barczyk – rocznik 1974. Fotograf. Urodził się i mieszka na Górnym Śląsku. Pracuje wszędzie. Ludzi widzi w kontekście i w detalu – poznaje ich przez drobiazgi, znajduje bezpieczne krajobrazy, czeka na właściwy odcień. Jego zdjęcia nie pielęgnują iluzji momentu, ale rejestrują ułamek chwili, pozakadrowego zdarzenia. Umie podchodzić bardzo blisko – niezauważony, oswojony, czujny i czuły na „decydujący moment”. (MF)
Filharmonie, bastiony kultury najwyższej, najbardziej abstrakcyjnej. Warowne zamki. Przestrzenie chłodnych marmurów i doskonałej akustyki. Onieśmielające jak las Dantego, w którym gubią się tropy. Pozornie pozbawione tego, co sprawia, że przestrzeń zasiedla się ludźmi, że zaprasza, robi miejsce. Takie filharmonie kocha się w onieśmieleniu – kiedy jest się młodą skrzypaczką. Kiedy się nią było.
Bartłomiej Barczyk, fotograf ludzi, architektury i dźwięków, do lodowej bryły szczecińskiej Filharmonii podszedł z ciekawością tropiącego wilka. Spojrzał w oczy tej Królowej Śniegu i odkrył, że wewnątrz tętni Życie, ciepłe trzewia, w których zaczyna się muzyka – w miękkich fotelach, ciemnych korytarzach, przy stołach, w kartonach opatrzonych taśmą „Caution”, stertach pulpitów, niedomkniętych drzwiach na zaplecze. To POMIĘDZY to przestrzeń przygotowania do rytuały. Alchemiczne „tuż przed”. Misterium zamknięte dla publiczności, zaproszonej tylko na oficjalny spektakl, rozgrywający się na scenie. „Zobaczyłem ludzi synchronicznych ze swoją przestrzenią. Harmonijnych. Wszystko to sprawiło, że chciałem tam z nimi być” – mówi Barczyk o pierwszym spotkaniu z Filharmonią w Szczecinie i filharmonikami.
Barczyk odsłania dla nas kulisy. Odrobinę. Z szacunkiem dla tych, którzy się tam chowają. Ale wystarczająco, żeby zobaczyć wnętrze mechanizmu, który za chwilę poniesie nas w symfoniczny obłęd. Wpuszcza nas tylnymi drzwiami – jak cichych spiskowców wykradających kilka jabłek z cudzego sadu.
Magdalena Felis
Wystawa
Bartłomiej Barczyk, fotograf ludzi, architektury i dźwięków, do lodowej bryły szczecińskiej Filharmonii podszedł z ciekawością tropiącego wilka. Spojrzał w oczy tej Królowej Śniegu i odkrył, że wewnątrz tętni Życie, ciepłe trzewia, w których zaczyna się muzyka – w miękkich fotelach, ciemnych korytarzach, przy stołach, w kartonach opatrzonych taśmą „Caution”, stertach pulpitów, niedomkniętych drzwiach na zaplecze.
SZCZEGÓŁY
Bartek Barczyk - kulisy inauguracji 2014 r. - fotografie
02-09-2015 19:00